Noc z 19 na 20 września w Kętach przyniosła tragiczne wydarzenia na drodze krajowej nr 52. Tuż przed północą na ul. Krakowskiej doszło do czołowego zderzenia dwóch samochodów osobowych. Według wstępnych ustaleń, wszystkiemu mogło winne być nagłe pojawienie się dzików na jezdni.
Śledczy przypuszczają, że jeden z kierowców, chcąc uniknąć potrącenia zwierząt, gwałtownie odbił kierownicą. Niestety, manewr zakończył się kolizją z nadjeżdżającym z przeciwka autem. Na miejscu działały służby ratunkowe – straż pożarna, policja i pogotowie ratunkowe. Dwóch poszkodowanych trafiło do szpitala z obrażeniami.
Tajemnicze strzały przed wypadkiem
Sprawa może mieć jednak głębsze tło. Jeden ze świadków twierdzi, że zaledwie kilkanaście minut przed tragedią słyszał strzały na granicy Kęt i Bulowic. Według jego relacji, huk padł dwukrotnie. To rodzi pytania:
-
Czy ktoś próbował odstraszyć dziki?
-
Czy zwierzęta spłoszone w ten sposób wpadły wprost na ruchliwą drogę, powodując tragiczny wypadek?
Policja prowadzi intensywne czynności wyjaśniające, aby sprawdzić, czy sygnały mieszkańców znajdą potwierdzenie.
Dziki coraz bliżej ludzi
Problem dzików w miastach narasta. Coraz częściej podchodzą one pod osiedla i domy jednorodzinne, a także przemieszczają się przez ruchliwe trasy. Jesienią, gdy intensywnie żerują, ryzyko ich spotkania na drodze znacząco wzrasta.
Eksperci podkreślają, że nielegalne odstraszanie zwierząt, zwłaszcza za pomocą broni palnej, nie tylko nie rozwiązuje problemu, ale może prowadzić do jeszcze większych zagrożeń – zarówno dla kierowców, jak i mieszkańców.